Bareja współczesnych czasów?
Uczestnicy Oddziału nr 2 po przerwie wakacyjnej wrócili do kina.
Film „Kryptonim Polska” to komedia romantyczna czy satyra na dzisiejsze społeczeństwo w Polsce?
Debiutujący za kamerą pełnego metrażu Piotr Kumik bez litości spogląda na nasze społeczeństwo, wyśmiewając wszelkie absurdy, z którymi spotykamy się na co dzień. Wszystko jest jak wyjęte z newsów kanału informacyjnego i podane w sensacyjnym stylu. Z satyrycznym zacięciem spogląda na naszą rzeczywistość.
Plakat promocyjny filmu "Kryptonim Polska"
Romantyczny wątek w „Kryptonimie Polska” do złudzenia może przypominać schemat z pewnego słynnego szekspirowskiego dramatu. Jest Julia z „tęczowych” Capuletich i Romeo z rodu białostockich ultraprawicowych Montecchich. Romans Staszka (Maciej Musiałowski) i Poli (Magdalena Maścianica) nie jest może tak płomienny, jak ten u Szekspira, ale śledzi się go z ciekawością. Od początku wiemy jak niewygodny będzie moment, w którym dziewczyna dowie się w końcu z kim swój czas wolny spędza jej nowy chłopak, co sprawia, że siedzimy jak na szpilkach, czekając kiedy wreszcie jej o tym powie, lub sama się w jakiś sposób dowie.
Obok zakochanych jest główny inicjator wszelkich wydarzeń – Przewodniczący Związku Młodzieży Radykalnej (ZMR), czyli genialny Borys Szyc.
Borys Szyc w jednej ze scen filmu.
Postawy głównych bohaterów, pozwalają ironicznie spojrzeć na zwolenników tak prawej jak i lewej strony politycznej. „Kryptonim Polska” oparty jest na stereotypach. Trochę podobnie jak u Stanisława Barei. Bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej, bo funkcjonują w takim kraju.
Humor gra zwykle na kilku płaszczyznach, uwypuklając komentarz społeczny, na którym zależało twórcom – bo nie ogranicza się on jedynie do mówienia, że prawica jest źródłem wszelkiego zła, lewica również ma swoje za uszami. Film ten stanowi pewnego rodzaju próbę przekazania widzom odrobiny refleksji nad stanem państwa w postaci prostej i lekkiej komedii.
I tak jednym film się podobał, drugim nie…