„Nadejszła wiekopomna chwila”
Tym razem jako Sami Swoi, pod postaciami Uczestników Klubu Samopomocy „Przystań” i Oddziału numer 2, udaliśmy się.
Udaliśmy się; na Początek.
Do kina.
„Sami swoi. Początek” to właściwie cały festiwal zaskoczeń.
Po pierwsze:
za scenariusz nadal odpowiada, tak jak we wcześniejszych/ późniejszych częściach, pan Andrzej Mularczyk. To właśnie losy jego stryja Jana składają się na historię filmowego Pawlak.
Po drugie:
„Sami swoi. Początek” nie do końca są komedią. Nie do końca są filmem obyczajowym. Nie do końca troszeczkę dramatem. Trochę romansem. I dlatego czasem trudno nam było po prostu „być” w tym filmie.
Po trzecie zaskoczenie:
w filmie czynny udział bierze nasze miasto, gdyż wiele ze scen powstało właśnie na terenie Muzeum Wsi Lubelskiej.
Czwarte zaskoczenie to reżyser, który urodził się właśnie w czasie kiedy kręcono pierwszą część, już teraz tetralogii, czyli w 1966 roku. Dotychczas znany bardziej z czarnego ubioru noszonego na terenie Sandomierza lub pewnej trylogii o czworonogach gdzie wciela się w postać Radosława Wolfa.
Po piąte:
na ekranie dostajemy piękne małe role Wojciecha Malajkata w roli proboszcza oraz Anny Dymnej i Andrzeja Ferencego. Sceny z udziałem tej dwójki troszeczkę przypominają Staflera i Waldorfa z The Muppet Show; dwójki seniorów, która „musi” wszystko skomentować.
Po szóste najważniejsze:
Adam Bobik.
Z Hajnówki. 200% Pawlaka w Pawlaku.
Nawet tylko dla tej roli warto. Aktor tak mocno koncentruje na sobie uwagę widza, że gdy znika z ekranu to po chwili już zastanawiamy się co teraz może robić grany przez niego bohater.
Po siódme: mimo, pomimo, parafrazując Stanisława Tyma: Rozchodzi się jednak o to, żeby te minusy nie przesłoniły wam plusów!
Polecamy Polecamy Polecamy