Z Via Carpatii w lewo (niby już listopad ale czemu nie)

Z północy na południe.

Tym razem nie z Kłajpedy do Salonik ale z Lublina do Łańcuta.

Zewnętrzny widok gmachu Zamku w Łańcucie

Łańcut zaprasza zza głównego Mostu zachodniego

A więc 23 listopada drogą na Rzeszów, zjednoczone grupy Uczestników Oddziału Nr 2 oraz Naszych Klubów Samopomocy o pseudonimach „Przystań” i „Galeria” (wszystkie zaopatrzone w odpowiednią ilość terapeutów) przemieściły się w południowym kierunku, żeby zwiedzić i trochę pospacerować w ostatnim dniu jesiennej aury z przewagą intensywnych kolorów w krajobrazie (jak się następnego dnia okazało).

Teraz już tylko biel i biel i chrupiące buty o śnieg.

Ale wróćmy do miasta na Ł.

Czyli my w siedemnastowiecznym Zamku.

Rezydencji Lubomirskich i Potockich.

Plan zabytkowego kompleksu w Łańcucie z zaznaczoną trasą spaceru

Tędy, tędy i tędy - czyli My w trasie

Idąc po kolei:

– Zamek

– Wozownia

– Stajnia

– Storczykarnia

– rozległy ogród angielski

– co jest za tą bramą?

– ostatni rzut oka na zamek

Dobry, wspólny czas.

Cała wyprawa zwieńczona została pysznym obiadem. Ale już nie siedemnastowiecznym.

Tak więc „Smacznego!” tzn. bardzo dziękujemy za ten wycieczkowy dzień i do zobaczenia ponownie w podróżniczym wydaniu.

Pałacowe wnętrze Zamku w Łańcucie z zastawione jasnymi meblami z obiciami i dużym, ceramicznym piecem

Łańcut w bieli

Wnętrze sali Zamku w Łańcucie z harfą, szklaną zastawą oraz lustrzaną ścianą

Łańcut przeszklony

Zabytkowe wozy podróżne z drewnianymi kołami

Wozownia w pełni wyposażona i sprawna

Kolorowe kwiaty storczyków rosnące w prostokątnej donicy

Eksplozja kolorów w Storczykarni

Liczne pomarańczowe i białe rybki w dużym akwarium

Pomarańcz z domieszką bieli - to wbrew pozorom nadal Storczykarnia

Przysiadalność*

Położone na sobie kartki z odręcznym pismem a na nich trzy liście miłorzębu

Wiersze, wiersze, wiersze, liście, liście, liście

Przysiadalność to stan kiedy nam się chce.

Czyli kiedy nam się nie nie chce.

To ważny stan, który dotyczy tak samo Uczestników Środowiskowego Domu Samopomocy „Mozaika”, jak i nas, czyli terapeutów oraz każdego mieszkańca planety na literę Z.

Tak więc wyposażeni w poezję (własną oraz klasyczną (czytaj: Asnyk, Mickiewicz, Świetlicki, …)) spotkaliśmy się na terenie Naszego Ośrodka przy ulicy Nałkowskich 78 z pacjentami Oddziału Dziennego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie.

Punktem wyjścia była jesień a punktem wspólnego przejścia poezja.

Wśród podróży, spacerów, wyjść, rozmów, zapomnień i zapamiętań.

Taki czas kiedy się już zatrzymało i siedzi.

Siedzi i słucha.

Słucha i myśli.

Był jeszcze wspólny przystanek na kawę i ciasta napisane w pracowni kulinarnej.

Jeszcze ciągle jest jesień.

Jesienny biukiet i jabłka na stole przykrytym białą serwetą; w tle krzesła i fotel

3 x J = jabłka, jesień, jeszcze nie ma śniegu.

* Tytuł wpisu został sprowokowany jednym z wierszy odczytanych podczas Naszego Spotkania (Marcin Świetlicki – „Nieprzysiadalność”), który opowiada o stanie kiedy mamy ochotę na nic.

Open ciTY

Dziesięć par nóg ludzkich stojących na schodach pomalowanych w kolorowe plamy

Uczestnicy stojący na malarskiej realizacji Leona Tarasewicza

Miasto = zaMiast

miejsce zamykające moje otwarcie

miasto otwierające moje zamknięcie

No właśnie. Jak co roku staramy się wyjść/wejść/przejść Open City.

Uczestnicy Klubu Samopomocy „Galeria” i Oddziału nr 2 starają się wychodzić.

Czasem tylko przejść.

Czasem tylko się nie zatrzymywać.

Open City jest rodzajem artystycznej/przestrzennej interwencji. Naniesieniem.

Trwającą miesiąc zmianą mapy fizycznej i emocjonalnej centrum miasta.

Z tego powodu (z powodu OpenCity) musimy chodzić inaczej, obchodzić, przechodzić jeszcze szybciej, przystawać tam gdzie przechodziliśmy bez zatrzymania albo mieć łzy tam gdzie zawsze staraliśmy się mieć zamknięte oczy.

Otwieramy się/Zamykamy się

Mówimy siebie

 

Duża rzeźba o kształcie raczkującego dziecka przyczepiona do ściany budynku

David Černý i jego duże małe "Dziecko" na ścianie przy ulicy Olejnej

Metalowa zjeżdżalnia z licznymi śladami po pociskach

Cicha wojna na placu zabaw przy Centrum Kultury w Lublinie

Dogoterapia

W Środowiskowym Domu Samopomocy „Mozaika” 10 listopada o godz.10.30 odbyły się ulubione zajęcia z dogoterapii. Główną bohaterką zajęć była suczka Blu posłusznie wykonująca komendy wydawane przez Panią Agatę. Radości nie było końca!…….

Szary pies siedzący na parkiecie oraz dwie kobiety w tle w fotelach

Pani Halina rzuca ulubioną piłkę Blu. Pani Donata z ciekawością przygląda się czy Blu zdoła złapać zabawkę w locie.

Dwie kobiety stojące przy szarym psie i fioletowa szarfa leżąca na parkiecie

Po ścieżce wyznaczonej fioletową smyczą idzie Pani Danusia z Blu.
Ale co to, dlaczego nie idą dalej?
Co się dzieje?
No jak to co!
Postój na śmiech!

Dwie stojące kobiety i siedzący przy nich szary pies

Pani Teresa bez problemu przeprowadziła Blu po fioletowej ścieżce na mecie oczywiście czekała na Blu pyszna nagroda.

FILharmonia

W dniu 03 listopada b.r. Uczestnicy „Mozaiki” z Oddziału nr 1 wzięli udział w Warsztatach Muzyczno – Plastycznych – „Muzyką malowane”” w Filharmonii Lubelskiej. Wydarzenie odbywało się w ramach projektu „Kultura bez barier”. Poprzez muzykę i plastyczne środki wyrazu uczestnicy rozwijają aktywność twórczą, kształtują umiejętność wyrażania swoich przeżyć i emocji.
W muzycznej części warsztatów tematem przewodnim był jazz i artystyczna improwizacja, zaś w plastycznej części Uczestnicy z pomocą p. Lucyny Bielskiej improwizowali przez jesienny pełen wielu kolorów świat farb. Było twórczo, radośnie, energetycznie i bardzo kolorowo. Warsztaty wszystkim bardzo się podobały.

Ludzka głowa widoczna z prawego profilu a w tle dwie dłnoie malujące farbami po papierze

Czasem pomocna dłoń potrzebna...

Postać stojąca przed sztalugą na której stoi obraz z drzewem

Czy dodać coś jeszcze...

Grupa osób siedząca na krzesłach i trzymająca okrągłą chustę z promieniście rozchodzącymi się kolorami

Jesienne improwizacje jazzowe

Osoba siedząca przed sztalugą na której stoi obraz z jesiennymi drzewami

Kasztany, kasztany..

Dwie osoby siedzące przy stoliku i ugniatające kawałki gliny

Początki pracy z gliną...

Na piewszym planie zapis nutowy na trzech kartkach a w tle ludzie siedzący na krzesłach ustawionych w kręgu

Wprowadzając w jesienny nastrój

Aqua Mozaika

woda odbijająca światło z białym napisem aqua

Zajęcia z pływania realizowane są dzięki wsparciu Wydziału Sportu Urzędu Miasta Lublin.

Jesienną porą dnia wczorajszego czyli:

Uczestnicy Oddziału nr 1 i nr 2 w ramach treningu umiejętności społecznych spędzania wolnego czasu rozpoczęli aktywizację na terenie gościnnych obiektów Aqua Lublin.

Manewry wodne potrwają dwa najbliższe miesiące.

Dziękujemy i płyniemy.

 

 

W zasadzie… w sadzie

 

Jesienią, jesienią

Sady się rumienią;

Czerwone jabłuszka

pomiędzy zielenią.

JESIENIĄ” Maria Konopnicka

Ten przedszkolny wierszyk w sam raz pasuje do naszej piątkowej (czyli na 5) wycieczki. Uczestnicy Oddziału nr 2 odwiedzili piękny sad koło Piotrowic. Dojrzałe jabłka pyszniły się na drzewach aż po horyzont a horyzont pysznił się po dojrzałe jabłka…

Fragment drzewa z zielonymi liśćmi i czerwonymi owocami jabłek

Na zdjęciu odmiana jabłek Idared

Właściciel sadu – pan Piotr, zdradził nam tajniki uprawy tak pięknych jabłek, opowiadał o uprawianych odmianach i do czego najlepiej je użyć: może na sok, a może lepiej upiec szarlotkę…, a może, a może niektóre najlepiej zjeść prosto z drzewa albo stojąc pod drzewem, co robiliśmy bardzo chętnie i z wielkim smakiem oraz zaangażowaniem.

Fragment drzewa z zielonymi liśćmi i trzema żółtymi jabłkami

Na zdjęciu odmiana jabłek Golden Delicious

Jesteśmy wdzięczni za oprowadzenie po sadowej przestrzeni i umożliwienie nam delektowania się różnymi odmianami jabłek.

Ostatnim punktem programu był spacer po parku zdrojowym w Nałęczowie.

Liczne osoby ukazane od strony pleców i idące po chodniku na tle żółtego budynku

Na zdjęciu grupa uczestników wchodząca do parku zdrojowego w Nałęczowie

Żółty budynek sanatorium w Nałęczowie i jego odbicie w zbiorniku wodnym

Widok na sanatorium Książę Józef w parku zdrojowym w Nałęczowie

Orzeł. Ostatni patrol

orzel-ostatni-patrol-plakat-artystyczny

 

Uczestnicy Klubu Samopomocy „Przystań” obejrzeli seans kinowy ukazujący autentyczną, katastroficzną historię tajemniczego zatonięcia supernowoczesnego polskiego torpedowego okrętu podwodnego ORP „Orzeł” wsławionego bohaterskimi czynami w starciach z niemiecką flotą podczas II Wojny Światowej. Tytułowe wydarzenie miało miejsce na przełomie maja i czerwca 1940 roku a akcja filmu toczy się na pokładzie legendarnego statku sunącego w głębinach Morza Północnego. Scenariusz został oparty na znanych faktach oraz poszlakach dotyczących tragicznego finału ostatniego patrolu. Przejmująca opowieść przedstawia ostatnie dni okrętu i jego bohaterskiej załogi pełniącej swoją służbę w niezwykle ciężkich warunkach na pokładzie podwodnego statku. Bardzo sugestywnie ukazane zostały heroiczne zmagania z losem oraz pełna napięcia atmosfera panującą wśród załogi w obliczu ogromnego zagrożenia i nieuniknionej śmiertelnej katastrofy. Legendarny ORP „Orzeł” zatonął z niewyjaśnionych przyczyn i zaginął wraz z całą załogą liczącą 63 marynarzy a jego wrak do dziś nie został odnaleziony pomimo prowadzonych od wielu lat licznych poszukiwań.

Muzyczne ZOO

Polska piosenka zna dwa jaskrawe przypadki użycia ZOO w utworach muzycznych. Pierwszy to „Ale wkoło jest wesoło” zespołu na literę P. Drugi to „ZOO” Agnieszki Osieckiej. Obydwa, niby w żartobliwy ale w sumie dosadny sposób, opisywały relacje społeczno/międzyludzkie w latach kiedy powstały te utwory, czyli systemie na literę k.

My w dniu 16 października postanowiliśmy skupić się na innych, bardziej muzycznych przypadkach.

Ekran projekcyjny z wyświetloną datą spotkania

Witamy!!!

W niedzielę Uczestnicy Oddziału nr 1 i 2 zawitali do lubelskiej filharmonii na Niedzielny Poranek Muzyczny w ramach projektu „Kultura bez barier”.

Utwory N.V Bentzana „In the ZOO” , B.K. Przybylskiego „Śpiący niedźwiedź”, „Iskiereczka” czy „Stokrotka” w aranżacji na akordeon, pozwoliły Nam na muzyczną wędrówkę po wybiegach dla słoni, kakadu czy wielbłąda. Na tą muzyczną podróż zabrał nas też pociąg z utworem J.Wojtarowicza „Pociąg”.

Artystami/wykonawcami byli uczniowie lubelskich szkół muzycznych i studenci klas akordeonu UMCS, a koncert prowadziła Pani Elwira Śliwkiewicz-Cisak.

Osoby siedzące na czarny krzesłach ustawionych na drewnianej scenie

Akordeonistka Elwira Śliwkiewicz-Cisak i muzyczni bohaterowie koncertu

Po koncercie, rozpędzeni zoopodróżą, szybko zmieniliśmy pociąg „Filharomnia” na pociąg „Ogród Saski” a naszymi maszynistami i przewodnikami byli już całkiem inni mieszkańcy ZOO.

Ludzie siedzący w fotelach na widowni

Zasłuchani w muzycznym ZOO

Trzy pawie na trawniku pokrytym żółtymi liśćmi

Pawie na trawie

Właściwy czas, miejsce i okoliczności

Właściwy czas, miejsce i okoliczności – oto trzy warunki, które muszą zostać spełnione, aby ceremonia ślubna w filmie Ola Parkera mogła dojść do skutku. 

Właściwy czas, miejsce i okoliczności pozwoliły uczestnikom Oddziału nr 2 i Klubu Samopomocy „Przystań” wybrać się w egzotyczną podróż na Bali, czyli na film „Bilet do raju”.

Co prawda Bali to tak naprawdę australijskie Queensland, zaś a błyskotliwy duet Julia Roberts i George Clooney trochę marnuje się w kolejnej opowieści o starej miłości, która mimo upływu lat, jakoś nie chce zardzewieć. 

Plakat filmu Bilet do Raju - potaci kobiety i mężczyzny na tle egzotycznych liści i kwiatów

Georgia (Julia Roberts) i David (George Clooney) się nie znoszą, etap małżeństwa przebiegającego pod znakiem życia jak pies z kotem mają już dawno za sobą. Zawiązują sojusz, aby odwieść córkę od – według nich – najbardziej błędnej decyzji w życiu: ślubu z miejscowym hodowcą wodorostów (!)

Bilet do raju” nie próbuje wymyślać koła na nowo i nie obala gatunku. Nie obciąża mózgu ani nawet nie próbuje być czymś innym niż dokładnie tym, czym jest – staromodną komedią romantyczną.

A skoro Queensland może grać Bali, a sam gatunek jest obietnicą ucieczki od szarej codzienności, to i my możemy potraktować cudze wakacje jak namiastkę własnych.

  I przez półtorej godziny wybraliśmy się na egzotyczne wakacje!

Skip to content